W dniach od 6 do 10 października jako jedna z chętnych uczniów klas siódmych miałam okazję uczestniczyć w specjalistycznym obozie szkoleniowym "EuroWeek – Szkoła Liderów".
Mieszkaliśmy przez ten czas w Długopolu Dolnym w hotelu Silesia. Naszymi opiekunami, którzy wymyślali plan na każdy dzień, byli Manuel z Péru i Nino z Gruzji – wolontariusze. Oprócz nich były z nami też trzy nauczycielki z naszej szkoły – pani Izabela Tudek, pani Jolanta Wójcik i pani Emilia Makaruk. Nie byliśmy tam jedyną szkołą – wraz z naszą "piątką" przybyli tam chętni uczniowie ze szkoły w Łambinowicach. Każdego dnia w hotelu mieliśmy serwowane trzy posiłki – śniadanie i kolację w formie bufetu oraz obiad. Według własnego wyboru byliśmy przydzieleni do pokojów z trzema lub czterema innymi osobami. Pokoje były przestronne i pod względem mebli miały wszystko, czego nam było potrzeba – łóżka, szafki, a nawet telewizory! Niestety za pilot trzeba było zapłacić, ale myślę, że nikt specjalnie się tym nie przejmował – było bowiem wiele zajęć w ciągu dnia, które sprawiały, że rozrywka w formie oglądania telewizji mogła się wydać zbędna. Skoro już o zajęciach mowa, mogę śmiało powiedzieć, że w ogóle nie były nudne! Wręcz przeciwnie – świetnie się na nich bawiliśmy. Rano urządzaliśmy tańce na świeżym powietrzu, a po 20-tej – dyskotekę. Każdego wieczora był tzw. Night Show – robiliśmy w grupach parodie bajek Disneya, polskiej szkoły czy "Mam talent" (na których nieraz cała sala wybuchała śmiechem), opowiadaliśmy o Polsce wolontariuszom i dowiadywaliśmy się o innych krajach. Mieliśmy też okazję stworzyć własny festyn muzyczny i zdecydować, którzy wykonawcy się na nim pojawią, a także wycenić odpowiednio bilety – niektórzy wykazali się przy tym naprawdę wielką kreatywnością!
Ten, kto spóźnił się na zajęcia, dostawał "brutal karę" – często nie była ona jednak taka brutalna, wystarczyło po prostu zaśpiewać czy zatańczyć do wybranej przez jednego z opiekunów melodii. Niektórzy nawet próbowali specjalnie się spóźnić, twierdząc, że Euroweek bez "brutal kary" to nie Euroweek.
Jednak nie tylko zajęcia zajmowały nam dzień. Trzeciego dnia wyjazdu panie nauczycielki zorganizowały nam wycieczkę do Kłodzka, która okazała się dla każdego wielką przygodą. Mieliśmy okazję przejść podziemny labirynt pod twierdzą prowadzeni przez przewodnika, a niektórzy przeszli też tzw. krasnalem, czyli bardzo wąskim i niskim tunelem. Na szczęście nie musieliśmy nikomu pomagać w wyjściu, jak to żartobliwie zapowiedział przewodnik. Wycieczkę zakończyliśmy wyjściem na miasto, gdzie mogliśmy zaopatrzyć się w artykuły spożywcze.
Na koniec obozu wszyscy uczestniczyliśmy w Closing Ceremony, czyli uroczystym zakończeniu, kiedy to każdy z nas osobiście otrzymał od opiekunów certyfikat uczestnictwa w Euroweek w akompaniamencie gromkich oklasków koleżanek i kolegów. Była to dla nas wszystkich specjalna chwila, czas pożegnań, ale i triumfu – oto podołaliśmy wyzwaniu każdego dnia, udowadniając sobie samym i innym, że potrafimy pracować zarówno samodzielnie, jak i w grupach.
Cały ten obóz był wspaniały. Muszę przyznać, że naprawdę wszystko trafiło w mój gust. Czułam się tam jak w domu. Aż chciałoby się ten pobyt przedłużyć, przeżyć jeszcze więcej dni z Nino i Manuelem, z naszymi nauczycielkami i ze znajomymi z innej szkoły... Ale niestety, wszystko co dobre, kiedyś się kończy. Bądźmy jednak optymistyczni i miejmy nadzieję, że Euroweek jeszcze kiedyś się powtórzy – może nawet spotkamy się znów w podobnym składzie!
Maria Zinkiewicz z klasy 7d